Sześć dni temu dowiedziałem się
czegoś trudnego .
Poczułem się tak , jak gdyby w moim życiu
znalazł się odbezpieczony granat i nie bardzo panowałbym nad tym,
kiedy wybuchnie .
Paradoksem jest to , że gdy
ratowane było zdrowie osoby mi bliskiej jednocześnie doznało ono
uszczerbku .
Na dzień dzisiejszy medycyna nie zna metody pozbycia
się tego czynnika ryzyka . Można jedynie monitorować stan ,
przeciwdziałać skutkom i leczyć objawy.
Prawdopodobnie doszło do tego pięć
lat temu .
Gdybym dowiedział się o tym pięć
lat temu ?
Pięć lat temu na pewno inaczej
patrzyłem na świat .
Zapewne miałbym trudności przyjąć
to ze spokojem .
Zapewne zareagowałbym bardzo
gwałtownie i emocjonalnie .
Zapewne nie potrafiłbym wcale
zaakceptować zaistniałej sytuacji .
Nie umiałbym pogodzić się z
zaistniałym faktem .
Zapewne nie przypomniałoby mi się
wtedy też odkrycie, którego dokonałem .
Ho , ho... dwadzieścia dwa lata temu .
Jako dziewiętnastoletni chłopak , aby
zarobić parę złotych , nająłem się przy rozbiórce starego
budynku mieszkalnego . Miałem wraz z innymi zaangażowanymi przy tym
ludźmi, uprzątnąć pozostałe w tym budynku ruchomości . Odseparować śmieci od złomu , gruzu i drewna, które miało być
jeszcze przeznaczone na opał .
Budynek miał blisko pięćdziesiąt
lat parterowy z dwuspadowym dachem , kryty dachówką betonową .
Wybudowany jednak bardzo oszczędnie przez co jego stan był już tak
fatalny , że sypał się z każdej strony .
Cztery pomieszczenia na parterze i
schody na strych , na którym były dwa pokoiki dodatkowo
wygospodarowane na połowie jego powierzchni . Jednym z tych na poddaszu zajmowałem się ja . Pokoik z szarymi
ścianami , które kiedyś były różowe ,o czym przekonałem się , gdy od
ściany odsunąłem komódkę ,za którą ukazał się mi nie
pokryty kurzem pierwotny kolor . Gdy odsuwałem rozeschnięty mebel
od ściany , szuflada , która stanowiła w nim jedyny ruchomy
element wysunęła się i wypadła z hukiem na podłogę . Ukazała
się jej zawartość ; szczotka do włosów, czerwone nici na
drewnianej szpulce i zeszyt .
Jak na zawartość kurzu w tym
pomieszczeniu , rzeczy z szuflady były czyste .
Zaciekawienie wzięło górę , podniosłem zeszyt . Otworzyłem ... i
zacząłem czytać .
Brulion zawierał kilkanaście
odręcznie zapisanych wierszy . Nie były podpisane .
Na okładce nie było sygnatury . Nikt
nie umieścił nazwiska , ani choćby imienia właściciela . Być
może autora wierszy w nim zapisanych .
Jednym z nich , który mi się
przypomniał w trudnym dla mnie momencie chcę się podzielić :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz