czwartek, 16 czerwca 2016

Też tak czasem macie ?;)

Wróciłem do domu grubo po północy , do godziny pierwszej brakowało może pięciu minut . Zatem to już było dzisiaj .
Nie chciałem nikogo obudzić . Choć nie było mnie w domu tydzień i czułem , że bardzo ucieszyłbym się gdyby przywitała mnie żona , syn i nasza mała córeczka . Dziś ma dokładnie dwa miesiące i dwanaście dni . Światło nad drzwiami ukazywało bardzo dobrze drzwi w ścianie z czerwonej cegły . Otworzyłem je i wszedłem do środka . W domu było mroczno jedynie nikłe światełka w kilku miejscach pozwalały bezpiecznie rozeznać się w przestrzeni . Pomyślałem , że pewnie żona zostawiła je właśnie dla mnie . Odstawiłem walizkę w korytarzu zdjąłem marynarkę i odwiesiłem na wieszak wyzułem buty . Pomyślałem – skoro śpią nie będę ich budził .
Zostawiłem więc bagaż i po tak długiej nieobecności w domu starałem się jakby nadrobić tą nieobecność . Najbliżej była sypialnie mojego dwunastoletniego syna. Wszedłem do niej .          W nikłych promieniach światła sączących się z korytarza , widziałem tylko zarys jego szczupłej sylwetki . Przykryty kołdrą, spod której wystawał bark i czupryna , w tym świetle nie było widać ,że ma włosy w kolorze ciemnego blondu . Leżał na boku, zwrócony plecami do wejścia . Podszedłem i położyłem dłoń na jego głowie , pogładziłem i uśmiech na mojej twarzy pojawił się sam .
Zostawiłem go tak spokojnie śpiącego, jak tylko może spać człowiek o sumieniu czystym niczym woda w górskim potoku i ruszyłem do naszej małżeńskiej sypialni . Wyszedłem z pokoju syna i skręciłem w prawo , siedem metrów korytarzem i będę na miejscu . Dziesięć kroków , dziewięć , sześć , cztery ,dwa jestem .
Pod przeciwległą od wejścia ścianą  nasze wielkie małżeńskie łózko dwa na dwa metry .Metr w lewo na całej ścianie szafa . A na prawo zaledwie na odległość wyciągniętej ręki od naszego , dziecięce łóżeczko .
Tu w sypialni jest jaśniej, świeci tu lampka dająca mdłe światło . Mamy ją zapaloną całą noc, aby w każdym momencie móc widzieć nasze kilkunastotygodniowe dziecko . Moja żona śpi , jej spokojna ładna twarz , kasztanowe włosy ramiona w granatowej koszulce , wystają ponad kołdrę . Kontrastują z mlecznym kolorem pościeli . Podchodzę i nachylam się całuję jej włosy, delikatnie,aby nie spłoszyć spokojnego snu jaki ją spowija . Prostuję się i odwracam do łóżeczka naszego maleństwa pochylam się i … zamieram .
Może niektórych z was także kiedyś coś takiego spotkało . Byłem cały tydzień , siedem bitych dni na szkoleniu z komunikacji . Spotkałem tam kilkanaście osób z różnych stron, zajmujących się różnymi dziedzinami życia . Każda miała inną historię i każda miała swoje przysłowiowe Westerplatte .
Rozmawialiśmy i zaprzyjaźnialiśmy się . Dyskutowaliśmy i spieraliśmy znajdując wspólne mianowniki . Po całodniowych szkoleniach byliśmy zmęczeni, ale i zadowoleni , z tego ,że jesteśmy bliżej swojego lepszego ja . Bliżej lepszej wersji samego siebie .
To spowodowało , iż oderwaliśmy się od rzeczywistości, naszej codzienności , naszych obowiązków nawyków , pracy ,  ale i zżyty z pozostałymi .
Wszyscy, ale to wszyscy, wymienili ze sobą kontakty .
Wystarczył tydzień , a moja córka zmieniła się nie do poznania , większa, rysy na jej małej ślicznej twarzy nabrały wyrazistości.
Było mi przykro ,że nie byłem przez tydzień z nią . Gdybym był jednak na miejscu, i na co dzień ją obserwował, nie zauważyłbym tego .
Czasem trzeba na chwilę spuścić coś z oka , aby dostrzec zmiany . 
  Docenić proces zmian .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz