wtorek, 6 czerwca 2017

Ura...owany


Wczoraj prowadziłem samochód, wracając z pracy do domu.
Znalazłem się na jednym z ostatnich skrzyżowań na drodze do domu.
I dostrzegłem znajomą twarz, kierowcy siedzącego w samochodzie naprzeciw.
Twarz, która przypomniała mi wiele negatywnych emocji, które przez lata były żywe.
Które wybuchały niczym dynamit, gdy tylko skojarzenie odpalało wspomnienie z nią związane.
Emocje, które nie jeden raz spowodowały, że łzy płynęły mi po policzkach. Ze złości, żalu, poczucia winy, rozczarowania, strachu, bezradność, bólu, lęku, obojętności, odrzucenia, przerażenia, przygnębienia, rozczarowania, rozgoryczenia, samotności, wstydu, zazdrości, zażenowania, zniecierpliwienia.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie wróciły. Moja praca nad tym, jakiej zmiany dokonałem, spowodowała, że bodziec nie zadziałał. Nie czułem nic i poczułem, jak wypełniać mnie zaczęła radość.
Nie z powodu braku emocji, ale z poczucia wolności. Stało się tak, jak wybrałem!
Zerwałem odpowiedzialne za to połączenie neuronowe w mózgu.
Praca nad umysłem, praca nad własnymi przekonaniami. To jedyny sposób, aby inni ludzie przestali mieć na nas wpływ, kontrolę. Bo to nie oni, ale nasze wewnętrzne przekonania pozwalają im nas krzywdzić.
I znów nie mogłem powstrzymać łez, bo ta radość spowodowała śmiech, niepohamowany, szczery zdrowy.
Jestem proaktywny, jestem wolny, jestem szczęśliwy. A TY?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz