Niedziela nadszedł ten dzień ...
Biegnę już ponad dwie godziny i wiem
, że jeszcze co najmniej drugie tyle przede mną .
Maraton to już nie są żarty .
Czterdzieści dwa kilometry dystansu a słońce nie pieści , lecz
dziś mam wrażenie wypija energię nie tylko ze mnie .Przed
półmetkiem widać już kryzys u kilku osób. Po przekroczeniu połowy dystansu kilka się wykrusza z peletonu . Każdy kilometr przybliża
nas do mety , jednak każdy kolejny jest coraz trudniejszy do
przebiegnięcia . Ktoś mi powiedział kiedyś , że bieganie jest
jak medytacja , modlitwa . Nie jest łatwo się modlić . Choć
istotnie na takim dystansie można się wyłączyć . Tylko ja i
muzyka wlewająca się do mych uszu ze słuchawek podłączonych do
telefonu . Dwadzieścia pięć kilometrów , na pewno co nieco mnie
boli , poczułbym to zapewne gdybym się zatrzymał . Dwadzieścia
dziewięć to już prawie trzydzieści . A jak przekroczę
trzydziesty drugi to zostanie tylko dziesięć . Dziesiątki biegałem
już blisko dwieście razy – próbuję znaleźć sobie jakiś punkt
zaczepienia myśli . Trzydziesty piąty kilometr kolejny punkt
odżywiania. Na stoliku wśród kubeczków z napojami izotonicznymi
widzę czip pomiarowy . Ktoś zgubił ? - nie pytam , stwierdzam –
Zawodnik się wycofał i zostawił -słyszę od anioła który
obdarowuje tu życiodajną energią . Jeszcze siedem kilometrów .
Czuję się jakbym nie miał wnętrzności jakby wypełniała mnie
próżnia . Bieganie – mistyczne doznanie ? Biegnę choć wydaje mi
się , że stopy kleją się do podłoża .
Myślę o tym co działo się wczoraj a
z zadumy wyrywa mnie dzwonek telefonu . Przywołuje do
rzeczywistości w poniedziałkowe popołudnie .
-Halo – Drżący znajomy kobiecy
głos w słuchawce .
-Witaj – Odpowiadam
-Mieliśmy się dziś spotkać ,
ale ja nie wiem czy dam radę . Jestem rozbita w drobne kawałki jak
kryształowy wazon . Jestem na rozdrożu i nie wiem co robić .
Złożyłam do prokuratury zawiadomienie o przemocy domowej . Po
tylu latach . Ale i tak mam wątpliwości . Muszę dowieźć jeszcze
dokumenty z obdukcji lekarskiej . Byłam w domu po nie , i tam moja
własna matka namawia mnie do wycofania sprawy . Nie wiem co robić
? Czuję jakbym się wspinała na wysoką górę . I boję się co zrobię ,i czego nie zrobię . - Zawsze
bezpośrednia i wylewna w kontaktach . Niedawno poznana kobieta z
którą mam podjąć pewne działania biznesowe .
-Fakt , mieliśmy się spotkać .
Jednak to nie jest chyba tak ważne , żeby tego nie można było
przełożyć . To co Ty robisz w tym momencie jest wydaje mi się
dla Ciebie ważniejsze .
-Tak ale chciałam to usłyszeć ,
że się nie gniewasz , że przekładamy spotkanie . Potrzebuję
choć tej pewności w tej mojej aktualnej huśtawce .
-Masz moje zapewnienie , nie
gniewam się . A Ty pomyśl .
Co się może zmienić
jeśli doprowadzisz sprawę do końca ?
Co się może zmienić
jeśli się wycofasz na tym etapie ?
Co możesz stracić
jeśli doprowadzisz sprawę do końca ?
Co możesz stracić
jeśli się wycofasz ?
-Za dużo pytań …- Odpowiedz sobie na te . I wtedy podejmij decyzję . - Przez dwie trzy sekundy panowała cisza ,
po czym ...
Biegnę choć wydaje mi się , że
stopy kleją się do podłoża . Czasem w snach jest takie wrażenie
. Podnoszenie stóp jest coraz trudniejsze , może jak wybiegnę z
piachu na asfalt będzie lżej ? Nie , nie jest zmęczone stopy
boleśnie odczuwają każde zetknięcie z twardym podłożem .
Jeszcze dwa kilometry . Asfalt odbija promieniowanie słoneczne
potęgując odczucie gorąca . Jeszcze kilometr . Widzę w oddali
metę . Czuję przypływ radości . Nie , nie pobiegnę wcale
szybciej .
-Nie ma odpowiedzi , ale otworzyły
się jakieś drzwi w mojej głowie . Dziękuję …
Nie
przegram gdy dotrę do mety , zawiodę jeśli ustanę .
Obojętnie od
wyniku , jaki uzyskam . Jeśli dam z siebie wszystko , to na mecie
woda będzie smakowała mi lepiej niż szampan .
Inaczej nawet
miód będzie trącił goryczą .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz